| | |
Melrose Bryony Torchwood ____________________
IMIE I NAZWISKO 16 lat ____________________
WIEK VII ____________________
DYSTRYKT trybut ____________________
FUNKCJA wylosowana ____________________
STATUS
|
MOTTO
___________________________________________
To, jak długo żyjesz i jak wysoko latasz, uśmiechy, które rozdajesz i łzy, którymi płaczesz, i to, czego dotykasz, i to, co widzisz – to wszystko, czym twoje życie kiedykolwiek będzie.
BIOGRAFIA
___________________________________________
Nie udawaj, że mnie nie znasz. Och, pewnie, jest ci łatwiej w ten sposób, wiem. Ale to oszukiwanie samego siebie, nie widzisz? Znasz mnie. Nie udawaj. Pomyśl. Przypomnij sobie.
Aaach, już pamiętasz, prawda?
Tak, jestem „tą Melrose od kulawej Ninny”. Dobrze kojarzysz. Chociaż to przykre, że zwróciłeś uwagę nie na mnie, nawet nie na moją młodszą siostrę, ale na jej kalectwo. Rzuca się w oczy, co? Myślałby kto, że w dystrykcie, gdzie co chwila ktoś robi sobie krzywdę piłą czy siekierą ludzie powinni się przyzwyczaić do… niepełnosprawności. Ale Ninny taka się urodziła, prawda? To jest dla was taką atrakcją?
Jesteście podli. Puści. Jak Kapitol.
Potraficie gapić się na nią, gdy przechodzi obok, kulejąc, potraficie plotkować o niej całymi godzinami, potraficie się śmiać… ale jakoś nikt nie potrafi jej pomóc albo chociaż się zlitować?
Może to i dobrze. Nie potrzebujemy litości. Dajemy sobie radę. Litość jest dla słabych.
Och, nie patrz tak na mnie!
Więc jestem „tą Melrose od kulawej Ninny”. Melrose, która nie wyróżnia się niczym specjalnym od reszty szarego tłumu – albo po prostu nikt żadnej różnicy nie widzi. Bo nie patrzy. Bo nie chce widzieć. Bo niebezpiecznie jest widzieć. I niebezpiecznie się wyróżniać. Mnie jest już wszystko jedno.
Mam moją małą Ninny, która nie widzi poza mną świata. Mam mamę, która robi wszystko, żeby nasz dom był szczęśliwy i jest naprawdę wspaniałą kobietą, choć nie trzeba wiele, by straciła cierpliwość i przyłożyła przez grzbiet mokrą ścierką albo zaczęła krzyczeć. To nic, tak trzeba, tak robią wszystkie matki, prawda? Martwią się i muszą to odreagować. Mam też tatę – wiecznie zmęczonego, z podkrążonymi oczami, pracującego od rana do nocy, żebyśmy mieli co jeść, gdzie mieszkać – chociaż z tym mieszkaniem nie jest zbyt wesoło, przydałby się mały remont, ale przynajmniej deszcz nie kapie nam na głowy, zimą śnieg nie wciska się do środka, a wiatr zostaje na zewnątrz.
I mam psa. Dużego, czarnego kundla, najlepszego przyjaciela. Tak, psa-przyjaciela, dobrze słyszysz. Jest lepszy od niejednego człowieka: wierny, szczery, nastawiony przyjaźnie do bliskich, warczący groźnie na obcych. To członek naszej rodziny i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Pamiętam, jak go znalazłam – chudego, zabiedzonego szczeniaka. Został z nami, nie odstępuje mnie teraz na krok… Nazywa się Syriusz. Zastanawiam się, co zrobi, kiedy nie wrócę.
Ba, co zrobią wszyscy. Rodzice. I mała Ninny.
Nie, nie mam pojęcia po co ci to mówię. Też gadałbyś bez sensu, co ci ślina na język przyniesie, gdybyś w zeszłym tygodniu skończył szesnaście lat, życie otwierało się przed tobą (jeszcze tylko dwa lata niepokoju i pięć nim trzeba będzie zacząć się martwić o Ninny!) – i nagle wszystko zostałoby zburzone jak domek z kart, jak zamek z klocków. Z kuli zostałaby wyłowiona karteczka z twoim imieniem, a tobie kazano by umrzeć, bo banda bezmyślnych idiotów w Kapitolu chce rozrywki i nawet nie pamięta już, skąd wziął się w ogóle pomysł na całe te nieludzkie igrzyska.
No dobrze. Jesteś w identycznej sytuacji. Ale to niczego nie zmienia.
Tak, wiem, że mnie nie słuchasz. I wiem, że wyszedłeś, nim na dobre zaczęłam mówić.
To bez znaczenia.
Nic już nie jest ważne.
Zupełnie nic.
Cholera.
WYGLĄD
___________________________________________
No dalej, przyjrzyj się mi, nie krępuj się, nie ma powodu. Spójrz na mnie, powiedziałam! Spójrz mi w oczy.
Nie, nie na telebimie. To żadna sztuka. Na telebimie to nie jestem ja, to tylko pusta w środku figurka, lalka, która wyglądem mnie przypomina, ale w której nie ma życia. Nie ma sensu patrzeć jej w oczy. Nie dojrzysz w nich prawdy. Tylko kłamstwa, maskę, udawanie…
Popatrz na mnie i zachowaj w pamięci to, co zobaczysz. Zapamiętaj moje oczy.
(Zielone, jasnozielone, kocie, zielone… zielony to kolor nadziei… ale nadzieja już prawie umarła, niemal zupełnie zniknęła, została tylko jej mała iskierka, że – to tylko sen… ale i ona jest sztucznie podtrzymywana przy życiu… i nikt w nią nie wierzy… Masz zielone oczy… jak nadzieja. Jesteś nadzieją?)
Zapamiętaj mój nos.
(Zadarty i obsypany piegami… nieduży i jakoś tak… zabawny… w jakiś przedziwny sposób nadaje ci psotnego wyglądu, zupełnie jakbyś zaraz miała spłatać wszystkim wielkiego figla… ale to nie pora na żarty, prawda, nie pora… Beztroska, która nasuwa się na myśl, kiedy spojrzy się na twój nos jest tylko złudzeniem. Pamiętasz jeszcze, czym jest beztroska?)
Zapamiętaj moje usta.
(Czerwone, czerwone jak słodko-kwaśne truskawki, czerwone jak krew z rozciętego czoła, czerwone… czerwony to kolor miłości, uczucia… ale miłość w świecie nienawiści nie bardzo ma rację bytu, zgodzisz się ze mną, właśnie, dokładnie tak… bo niebezpiecznie jest kochać, jeśli boisz się zranienia, miłość boli, a może to nie ona, tylko strata, jak myślisz, tak, ja też nie wiem… Masz usta czerwone jak miłość. Czy ciągle wierzysz w miłość?)
Zapamiętaj mój uśmiech.
(Niezrozumiały, zupełnie niepojęty, tak różny od większości uśmiechów… bo szczery… bez udawania, bez wyraźnego powodu, bez kłamstw… ciepły, przyjacielski, ufny po dziecięcemu… taki powinien być każdy uśmiech, ale ludzie nie pamiętają już, jak przywołać go na twarz… Uśmiech otwiera drzwi i otwiera serca, przynajmniej kiedyś tak było. Jak to możliwe, że nadal potrafisz się uśmiechać?)
Zapamiętaj moją sylwetkę.
(Masz wystające obojczyki, a skóra pewnie ciasno opina się na żebrach… jesteś taka blada i drobna… w świecie, gdzie prawie dla nikogo nie ma dość jedzenia trudno o ludzi z nadwagą, ale ty nie jesteś nawet szczupła, jesteś chuda, chudziutka… wydaje się, że mocniejszy podmuch wiatru może cię złamać albo – porwać ze sobą i wywieźć daleko stąd, hen, poza granice znanych nam miejsc… Jesteś krucha i delikatna. Powiedz, skąd w takim razie w tobie cała ta siła?)
Zapamiętaj moje włosy.
(Rude, intensywnie rude, długie, zwijające się lekko na końcach… pomarańczowe jak ogień… ogień, który daje ciepło i ułudę bezpieczeństwa, który odpędza nocą wygłodniałe drapieżniki… nieposkromiony i dziki, nieposłuszny i tak trudny – niemożliwy? – do ujarzmienia… Ogniem łatwo się sparzyć. Tobą też?)
Pamiętaj o tym wszystkim, kiedy będziesz mnie mordował. Proszę.
OSOBOWOŚĆ
___________________________________________
Jestem klaczą.
(Dziką, narwaną i szaloną, silną, walczącą o wolność i zerwanie się z uwiązu – wreszcie poddaną człowiekowi, bo inaczej się już nie da.)
Jestem oślicą.
(Upartą, potrafiącą postawić na swoim, powiedzieć nie i mocno zaprzeć się w ziemi nogami, odmawiając pójścia dalej – później zrezygnowaną, pogodzoną z losem, bo tak przecież trzeba.)
Jestem ptakiem.
(A może tylko pisklęciem, nie wiem, ale kocham niebo i ciągle szukam skrzydeł, marząc, że wreszcie odlecę daleko, hen, daleko – ale ich nie znajduję, więc cały czas tkwię w tym samym miejscu, bo nie mam dokąd odlecieć; odejść.)
Jestem wężem.
(Z cichym sykiem prześlizguję się między źdźbłami trawy i podstępnie podkradam do ludzi, zatapiam kły w ich stopach, kiedy depczą mnie po głowie, rzucam się do gardeł, przebijam miękkie wnętrze ręki ostrymi kłami – tylko ciągle zapominam, że moje zęby nie mają jadu i tak naprawdę nie potrafię wyrządzić długotrwałej krzywdy.)
Jestem wiewiórką.
(Płochliwą, ciekawą świata, wszędzie mnie pełno, ale kiedy pojawia się zagrożenie, umykam, jestem szybka i zwinna, z łatwością mogę w mgnieniu oka wspiąć się po pniu drzewa i z góry przypatrywać się przeciwnikowi, który teraz nic nie może mi zrobić – ale w moim dystrykcie ścina się drzewa, więc nie ma bezpiecznej kryjówki, nie mam dokąd uciekać.)
Jestem kotką.
(Chadzam własnymi ścieżkami, często nie mówię wprost, bawią mnie półsłówka i tajemnice, jestem skryta i zamknięta w sobie, bo zaufanie złej osobie jest błędem, za błędy się płaci, a nie wiadomo komu można ufać, prawie nikomu, więc lepiej nie dzielić się swoim życiem z nikim, kot jest panem samemu sobie i nie potrzebuje nikogo więcej, poradzi sobie, zawsze spada na cztery łapy – ale kocięta pakuje się do worków i topi w jeziorze, a ja przecież ciągle nie jestem dorosła i czasem budzę się w nocy z głośnym krzykiem i płucami pełnymi wyobrażonej wody.)
Jestem psem.
(Wierna i posłuszna, kiedy i komu trzeba, łatwo, zbyt łatwo, przywiązuję się do miejsc i ludzi, nie gryzę ręki która karmi, ale wiem, do czego służą ostre zęby i potrafię się bronić, umiem też pierwsza skoczyć do gardła, kiedy trzeba obronić słabszego albo walczyć o swoje, zresztą, może to nie jest do końca taki udomowiony pies, a raczej skrzyżowanie takiego psa z wilkiem, drapieżnym, podstępnym, warczącym złowrogo i wyjącym złowieszczo – ale do wilków się strzela, a psy najpierw są przygarniane i przyuczane do ciepła i miłości, a później wyrzucane na zimno i mróz, więc nie opłaca się ani wyć, ani ufać.)
Jestem zagadką. Bo może to wszystko, co o sobie wiem wcale nie jest prawdą, nie wiem, miałam szesnaście lat, żeby poznać siebie, ale ja dalej nie wiem o sobie prawie nic. A teraz mam tylko kilka dni – mogę policzyć je na palcach – a może to godziny? – zanim ta Melrose umrze, zabita przez Kapitol, a później zginie też nowa Melrose, zamordowana przez innego trybuta.
A później będzie mała, metalowa trumienka odesłana rodzicom, zapłakana Ninny i Syriusz ze zranionym psim sercem.
Dziwnymi torami toczy się życie.
ZDOLNOŚCI
___________________________________________
Ciąć, piłować, siekać, rozłupywać. Siłą rzeczy Melrose nabyła w trakcie swojego życia umiejętności właściwe ludziom z jej dystryktu. Wie, do czego służy piła i jak trzymać siekierę. Potrafi unieść wcale ciężkie kawałki drewna, silna jak na dziewczynę.
Zawsze lubiła długie spacery, dzięki czemu wyrobiła sobie całkiem niezłą kondycję. Szybko biega. Świetnie wspina się na drzewa. Wyszukuje kryjówki, rozpoznaje rośliny, nadające się do jedzenia. Ma zadowalająco celne oko – wszystko to bardzo przydatne tak w życiu w dystrykcie, jak i na arenie.
Kłopot w tym, że dziewczyna jest nadwrażliwa na czyjąś krzywdę.
CIEKAWOSTKI
___________________________________________
* Boi się bólu.
* Cierpi na arachnofobię.
* Odczuwa irracjonalny strach przed medycznymi igłami.
* Przeważnie wzbudza w ludziach (niezrozumiałe?) zaufanie.
* Ironiczna, pyskata, potrafi być także łagodna i słodka jak miód. Jednocześnie.
* Impulsywna, czasem agresywna, najpierw mówi lub robi, dopiero później myśli.
* Posiada tendencję do odkładania wszystkiego na ostatni moment.
* Ma bujną wyobraźnię – może zbyt bujną, przez co nieraz budzi się z krzykiem, nie potrafiąc przez chwilę odróżnić jawy od snu.
* Kocha spać, wczesne zwleczenie się z łóżka to dla niej katorga.