| | |
Keith Keevan ___________________
IMIE I NAZWISKO 19 lat ___________________
WIEK Dystrykt XII ___________________
DYSTRYKT mieszkaniec dystryktu ___________________
FUNKCJA |
MOTTO
___________________________________________
„Windą do piekła zjechać na sam dół, schodami do nieba się wspiąć”
BIOGRAFIA
___________________________________________
Prawdziwy świat potrzebuje prawdziwych ludzi – z krwi i kości, zasilających grupę ludzi pracujących. Realny świat nie pyta, czy jesteś takim właśnie człowiekiem, realny świat po prostu Cię do siebie rekrutuje, bo może, bo nikt mu tego nie zabroni. Przede wszystkim, autentyczność tego świata polega na jego niezmienności, braku ingerencji w jego rozwój. Na bezwzględności i surowości w toku postępowania życia. A prawdziwe życie to takie, w którym nie masz nic do gadania, realny byt jest bytem, który pruje przed siebie, toczy się swoim rytmem bez względu na to, czy się na niego godzisz, czy nie. Prawdziwy człowiek w prawdziwym świecie, w prawdziwym bycie zajmuje prawdziwie zacną rolę – prawdziwego człowieka, a realnym i autentycznym będzie tylko wtedy, kiedy utonie w wirze rzetelności i integralności prawdziwego świata z prawdziwym istnieniem i prawdziwym przedmiotem istnienia w środku. Człowiek ten jest człowiekiem, który ma prawo, a nawet obowiązek do godnego spełnienia swojej powinności – pozycji TYLKO człowieka. Człowiek ten może się modlić, ale nie musi, do Boga w trosce o własne życie, ale w prawdziwym świecie Bóg nie odpowie. Prawdziwość świata prawdziwego polega na jego trosce o ciężkie, daremne życie. Nic przecież nie kształtuje tak dobrze siły człowieka jak kłody rzucane pod nogi. Tutaj znajdzie się miejsce na jednostki posłusznie wypełniające odgórne rozkazy. Jeden z nich, najważniejszy brzmi: „Przeżyj”. A przeżywa się tylko po to by móc patrzeć jak życie blednie w oczach, ludzie marnieją, a wzajemne roszczenia wobec siebie rosną w siłę. Prawdziwego świata nie obchodzi czy to Ci się podoba. Pełnisz ściśle sprecyzowaną funkcję, nie wykraczasz poza schematy, wszelkie narzucone Ci modele są bezwzględnie przestrzegane, przez Ciebie i przez innych. Najbezpieczniej, choć nie najprzyjemniej jest grać według kart jakie ci rozdano. Najrzetelniej wypełniając swoje obowiązki wpisujesz się w realia prawdziwego świata, a realia są takie, że jeśli mocno, naprawdę mocno się postarasz wbić w siatkę skonkretyzowanego życia – przeżyjesz. I jeśli choć raz posuniesz się do wykroczenia, rzucisz głodującemu chleb do zjedzenia, oszczędzisz życia biednej gazeli, spróbujesz ulitować się nad innym istnieniem – wtedy prawdziwy świat da Ci w kość, karma odbije się przeciw Tobie, bo prawdziwy świat – pamiętaj – nie ma zasad! Nie takie, których byś się chciał przestrzegać, ale i tak to robisz, bo w prawdziwym świecie tak trzeba. Tutaj walczy się o życie, każdą cząstką siebie. Konkurencja nie jest niczym obcym, stoi na porządku dziennym podsycana poróżnieniem poglądów na świat, na sposób zachowania ostatnich lat, miesięcy, dni, godzin i minut egzystencji. Idei, w której zawsze tli się ostatnia wola do życia. A ono wbrew pozorom nie jest takie trudne, jeśli już do niego przywykniesz. Do niego i śmierci, idącej w nim w parze.
WYGLĄD
___________________________________________
W prawdziwym świecie nikt nie liczy się z tym jak wyglądasz. O ile jeszcze iskrzy w Tobie życie, możesz sobie pozwolić na nieokrzesany wygląd, włosy opadające kaskadą na twarz, nierówno przycięte, nadające wyrazu całkowicie niepokojącego, niestabilnego, niezrównoważonego i obłąkanego. To jest – prawdziwego, bo taki los zgotował Ci świat, w którym żyjesz i im lepiej się do niego wpasujesz, tym lepiej będziesz się w nim prezentował. W niekarnym wizerunku skrzywionego człowieka, żyjącego w krzywym zwierciadle. Którego odbicie pokazuje anormalnie wyglądającego przedstawiciela społeczeństwa, w ogromie anormalności wtapiającego się w tłum ze swoim mdłym, nieprzeniknionym spojrzeniem, niesfornymi kosmykami zatruwającymi życie przysłonionym oczom, obejmującym ograniczoną przestrzeń przed sobą. I im bardziej niepokornie, niedbale wyglądasz, tym łatwiej świat o Tobie zapomina, a jak już raz zapomni… nie będzie pamiętał. Bezbarwnego spojrzenia, nijakiej grzywki, bezpłciowej postawy, kroku bez wyrazu. Obojętnego stosunku bijącego od niknącej w powolnej erupcji aparycji. Bo są ludzie i są ludzie, których nie ma. Tak przynajmniej się wydaje, kiedy wpatrując się w przestrzeń przed sobą przez ponad przeciętnie długi okres czasu nie dostrzega się niczego wartego uwagi, choć to co godne zainteresowania, stoi dokładnie przed Twoim nosem, prezentując swoje przeźroczyste właściwości. Ci ludzie są jak powietrze – nie widzi się ich, nie zauważa ich braku, bo brak ich istnienia na nic nie jest w stanie wpłynąć. Ale zderzenie z nimi zazwyczaj jest bolesne. Dotkliwie uderza do głowy, wraz ze świadomością, że takie jednostki takim społeczeństwie zajmują taką, a nie inną rolę – to jest: żadną konkretną, raczej stonowaną, nudną, choć magnetyczną, bo za maską niedostrzegalności kryje się zazwyczaj druga strona – bardziej pociągająca, intrygująca, chorobliwie wręcz i toksycznie hipnotyczna.
OSOBOWOŚĆ
___________________________________________
Jednak w każdym społeczeństwie, nawet tak spaczonym, znajdzie się jeden, albo wiele, osób takich, które nienawidzą swojego życia i ludzi, prawie tak samo jak świata, a w którym żyją. W każdym prawdziwym świecie upolować można prawdziwego buntownika, mającego w nosie zasady, w dupie odgórnie narzucone cele i dążenia. Kroczącego swoją ścieżką w swoim świecie, swoim życiu ze swoim sojusznikiem, jedynym bliźnim i bratem – sobą. Bo każda jednostka, nieważne w jak zaburzonym świecie by żyła, znajdzie cechę przewodnią swojego charakteru, taką, która rozróżni ją od innych. Na tyle charyzmatyczną by dać świadectwo jej osobowości. Większość ludzi wybiera łatwiejszą drogę oporu, usłaną towarzystwem braci swego losu, ale są też tacy, który samowolnie, z własnego wyboru, uciekają się w samotność, w niej znajdując swoją ostoję – jedyną słuszną. Defektem takiej decyzji jest nienawiść – jaką czują do siebie, do ludzi, do nich w pierwszej kolejności. Do każdego słowa padającego z ich ust, nieważne w jakim stopniu zgadzającymi się z jakimikolwiek solidnymi przekonaniami. Bo jest pewien stopień niezależności na jaki ludzie mogą sobie pozwolić, ale dla tych, którzy za punkt honoru wybierają odizolowanie od świata – nie ma ratunku. Tych nie nazywa się ludźmi, tych nazywa się wyalienowanymi wyrzutkami społeczeństwa, niepoczytalnymi. Nieprzewidywalnymi i nieobliczalnymi w stosunkach międzyludzkich. Żyjącymi we własnym obcym kraju, skoro nawet – ten prawdziwy, jedyny, wydawałoby się – świat, ich porzucił. Ci ludzie mają twardy charakter, choć wydawałoby się, ze mają wyrąbane na wszystko. Nie mają, choć czasem zdaje się, że tak, mimo wszystko istnieją dla nich rzeczy wagi państwowej – ich własne, niczym, NIKIM nieograniczone ja. To które tak cenią i kultują. To, o które walcząc gotowi są posunąć się do każdych czynów, nawet tych najbardziej niewybaczalnych, które są w stanie ochrzcić ich nowym mianem – popaprańców. Ci ludzie są najbardziej niebezpieczni, bo nigdy nie wiadomo czego się po nich spodziewać. Ci ludzie są tak groźni tylko dlatego, że nikt nie oczekuje po nich wybuchów, błąd. Tacy właśnie obcokrajowcy – przedstawiciele świata wyższego od tego, w którym my wszyscy żyjemy – są w stanie udowodnić jak twardo i ostro można zagrać swoją biernością. Jak łatwo zaskoczyć. Z jaką dziecinną prostotą zaburzyć wyobrażenie o nim – spokojnym, zdegradowanym do funkcji czarnej owcy osobniku. Jaki naparstek gwałtowności i impulsywności wystarczy by udowodnić, ze jest się wiernym swojemu odseparowaniu człowiekiem. Z takimi ludźmi się nie gra, bo głupio jest grać nie znając zasad. Przy takich ludziach nie zatrzymuje się na ulicy. Mija się ich szerokim łukiem, nie chcąc stać się ofiarą ich wiecznego sfrustrowania wyładowywanego na pierwszym śmiałku chcącym się podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat pogody. Takich ludzi PRAGNIE się znać, ale za nic w świecie NIE CHCE pamiętać.
ZDOLNOŚCI
___________________________________________
Taki typ człowieka nie ma żadnych umiejętności, jest zupełnym wrakiem, niezdolnym do jakichkolwiek większych czynów. A jeśli istnieją rzeczy, w których może się pochwalić bardzo odległą od amatorszczyzny profesjonalnością – nie mówi o tym głośno. Ma sposoby na ukrywanie swoich atutów, zachowując sylwetkę niedbałego, partackiego typa, niepojętnego – a przynajmniej nieogarniętego w tych przestrzeniach, które do życia nie są mu niezbędnie potrzebne. Zdarza się jednak, że taki człowiek czymś się zajmuje. Czymś więcej niż tylko egoistycznym pilnowaniem obszaru swojej prywatności i swojego wyraźnie i hardo zarysowanego miejsca sacrum, w którym nawet taki dziwak jak on czuje się bezpieczny. A swojego bezpieczeństwa pilnuje ponad wszystko inne – uznając je za przedmiot czci. Potrafi go bronić wszelkimi dozwolonymi czy też zakazanymi chwytami. Więc macha swoją charyzmą we wszech strony i bije swoją stanowczością po oczach, oślepiając blaskiem swojej zaraźliwej chorobliwości.
CIEKAWOSTKI
___________________________________________
- jedynym zjawiskiem przejawiającym wrażliwość jego charakteru jest wysoce wykształcona w nim umiejętność gry na pianinie, z którym oswajał się już od dziecka
- muzyka jest dla niego jedyną wartością w życiu, dla której gotów jest do poświeceń własnego kodeksu zachowań
- możliwość gry na pianinie zawdzięcza dziadkowi, który niegdyś zajmował się produkcją instrumentów muzycznych
- od szesnastego roku życia namiętnie pali papierosy, planuje rzucić, co znacznie utrudnia mu jego słabość do uzależnień
- cierpi na bezsenność, walcząc z nią dużymi dawkami alkoholu, jaki zdobywa wymieniając zdobyte pożywienie na każdego rodzaju trunek