Assassini da Firenze
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Assassini da Firenze


 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Desmond Miles

Go down 
AutorWiadomość
Go??
Gość




Desmond Miles Empty
PisanieTemat: Desmond Miles   Desmond Miles EmptyCzw Maj 17, 2012 11:28 pm






[You must be registered and logged in to see this image.]

Desmond Miles
___________________

IMIE I NAZWISKO

17 lat
___________________

WIEK

Dystrykt II
___________________

DYSTRYKT

Trybut
___________________

FUNKCJA

Ochotnik
___________________

STATUS


MOTTO
___________________________________________

„Ludzie byli dawniej bliżsi sobie. Musieli. Broń nie niosła daleko.”

OSOBOWOŚĆ
___________________________________________

Patrząc na tego siedemnastolatka zapewne ani na moment nie przeszło ci przez głowę, że mógłby on stanowić dla ciebie jakiekolwiek zagrożenie. Twój błąd - jeden z największych jaki popełniłeś. Wygląda niegroźnie, ale potrafi kąsać boleśniej niż niejeden jadowity wąż. A jaki jest przy pierwszym wrażeniu? Desmond Miles to jeden z tych dobrych - charakteryzujący się szarmanckim podejściem do kobiet/dziewczyn (co z tego, że udawanym?) i wysoce wyszkolonymi umiejętnościami perswazyjnymi. Wygadany i pewny swego. Stawiany za wzór przez jednych, dyskryminowany ze względu na fałszywe zagrywki przez drugich. Chłopak jakich mało wśród społeczeństwa. Arogancki, ale pociągający. Władczy, choć bezbronny w obliczu przeszłości. To chyba najgorsze z połączeń. Nadnaturalnie pamiętliwy i lojalny wobec osób, które się dla niego liczą (a takie chyba nie istnieją) jest w stanie z pacyfisty zmienić się w prawdziwego, nieokiełznanego anarchistę. A skoro nie ma nikogo, kogo mógłby z lwim zapałem bronić, jak własnego stada, nieszczęśliwie odgrywa rolę wilka, pożerającego ofiary - zawsze pojedynczo, z czczą dokładnością.
Biada temu, kto mu podpadnie, czasem jest zbyt porywczy na racjonalne działania i jednocześnie nazbyt zapalczywy by odpuścić, godząc się z porażką. Nie ważne, w jak kiepskim znajdzie się położeniu, stojąc przed niebezpieczeństwem prędzej narazi się na poturbowanie, niż da się oswoić. Jest jak dziki zwierz, wrzucony w klatkę. Wściekle bije o metal, a nim się spostrzeżesz, rzuca ci się do gardła, by po ostatecznym ataku i zgonie męczennika w ciepłym świetle dnia ułożyć się do snu - niczym niewinny baranek, nie zbryzgany krwią bliźniego.

„Czasami mam wrażenie, że gdzieś w nim tkwi jeszcze serce. Tylko czasami... zawsze potem nachodzi mnie myśl, że przez większość czasu najprawdopodobniej radzi sobie bez niego.”

Nie musisz darzyć go głębszym uczuciem, ani nawet lubić go, by chcieć zagłębić się w rozmowę z nim. Sprawia wrażenie osoby inteligentnej, na swój sposób także błyskotliwej. I taki też faktycznie jest. Nawet w chwilach, kiedy rzuca w ciebie najgorszymi (a co najważniejsze również najszczerszymi) obelgami, chcesz więcej. Nie dlatego, że może to okazać się przyjemne - krytykowanie twojej osoby w jego wykonaniu nigdy takie nie będzie - Desmond stanowi po prostu jedną, wielką zagadkę, którą każdy z nas za wszelką cenę pragnie rozwiązać, nie bacząc na konsekwencje. Nie mając również na uwadze tego, że sam obiekt zainteresowań robi wszystko by nie tylko nie mówić o sobie, ale również kręcić i manipulować tak, by osoby trzecie zyskały nie więcej niż barwne, zmyślone opowieści na jego temat. I choć czasami zdarza się mu powiedzieć prawdę… to i tak bez znaczenia, bo zawsze gubi się ona w natłoku kłamstw.
Najlepszym odzwierciedleniem jego filozofii życiowej jest tatuaż, umieszczony na przedramieniu, układający się w krótką, łacińską sentencję: Hic et nunc, w wolnym tłumaczeniu - tu i teraz. Miles nie należy do osób, które wciąż negują swoją przeszłość, czy tym bardziej starają się zabawić w jasnowidza. Nie czuje potrzeby ciągłego analizowania splotu wydarzeń, w których główną rolę odgrywa on sam. Prawdopodobnie jedyną opinią, z jaką się liczy, jest jego własna, w związku z tym obelgi, czy komplementy wrzuca do jednego worka z plotkami i domysłami, nie czując różnicy między nimi.
Warto też wiedzieć, że od zawsze cenił sobie poglądy Davida Hume’a oraz kontrowersyjność postaci Markiza de Sade. Głównie to właśnie oni dwaj regulują jego życie społeczne, znacząco rzutując na to, w jaki sposób jest odbierany lub jaki wizerunek siebie kreuje.

„Nawet nie próbuj wspominać mi o tym palancie. Po ostatnim spotkaniu z nim jedno wiem na pewno - na dobrego kolegę to on się nie nadaje. Prędzej na niezjednanego, żarliwego wroga.”

Nie szukaj u niego pokładów dobroci, i tak ich nie znajdziesz. Jeśli jednak już to zrobiłeś, spróbuj raz jeszcze przeanalizować jego charakter zanim wysuniesz jakiekolwiek, błędne wnioski. Pamiętaj o tym, że mężczyzna ten należy do grupy agresorów - porywczych, często brutalnych wobec osób, które wyjątkowo grają mu na nerwach. Opanowanie i pełna obojętność idą z nim w parze, ale tylko do pewnego momentu, potem następują gwałtowne erupcje, a te zwykle nie zwiastują niczego dobrego.
Nie próbuj doszukiwać się w nim zalet. On ich nie ma, a nawet jeśli ma, prawdopodobnie są one przyćmione przez masę wad. Świat mało kiedy wydaje na świat tak egoistycznych, zapatrzonych w swoje interesy ludzi.
Gdyby apokalipsa zaczynała się od destrukcji psychicznej (w wolnym tłumaczeniu: od totalnego braku empatii), on byłby jej źródłem. Nigdy nikomu nie pomaga, chyba, że sam czerpie z tego jakąś korzyść. To, jak cię potraktuje, zależeć będzie tylko i wyłącznie od tego, ile pożytku w tobie widzi. Nie zdziw się, gdy okaże się, że młody panicz o uroczym uśmiechu okaże się prawdziwym nasieniem zła; pierwotnym synem szatana. On taki jest - zmienny, nieokreślony. Apatyczny z przekory, wrażliwy dla zysku. Piekielnie intrygujący, bo nie wchodzący w żadne schematy lub modele osobowe, a przy tym nieprzeciętnie przystojny i chorobliwie apodyktyczny.
Idealny dyplomata i kandydat na gracza Głodowych Igrzysk.

„Nie przedstawił się, nie podał ręki na powitanie, nie powiedział nic, co mogłoby mnie zadowolić. I ty się pytasz jaki jest? Zrób mu rachunek sumienia, a dowiesz się, że jest po prostu nieznośny.”

WYGLĄD
___________________________________________

Posiadacz gęstych, jasnych włosów, dzięki przeplatanym, pojedynczym, miedzianym pasmom, określanych często mianem złocistego blondu. Rozwichrzone i w żaden sposób nieuporządkowane świadczą o minimalnym przywiązaniu do estetyki zewnętrznej, czy ogólnej prezencji. Wręcz irytująco poszarpane nasuwają myśl o pochodzeniu - ewidentnym braku kapitolskiej ogłady. Chciałoby się rzec, że kontrastujące z do obrzydzenia nudnymi, piwnymi tęczówkami oczu, ale nie... spojrzenie w kolorze głębokiej zieleni niezwykle rzadko spotyka się z obojętnością rozmówcy.
Młody mężczyzna ze zgrabnie wykrojonymi, choć nieco spękanymi przez wiatr ustami, układającymi się w zamyśleniu w nieco tajemniczy, a przez to tym bardziej urzekający, uśmiech. Chłopak o odpowiednio szczupłej jak na swój wiek sylwetce. Dość wysoki choć lekko umięśniony przypomina interesującego, choć jeszcze dojrzewającego bożka, stojącego w kolejce po etykietkę boga seksu. Nie rzadko ze względu na wygląd zewnętrzny, w tym również łagodne rysy twarzy i młodzieńczy uśmiech białych, prostych zębów, uznawany za dobroduszną personę czy też, co bywa częściej i zdaje się być bardziej dokuczliwe dla niego, obiekt pożądania głupiutkich dziewcząt, których wręcz nie znosi. Mimo młodego wieku naznaczony wieloma bliznami, będącymi śladem po ciężkich treningach. Ucieleśnienie młodzieńczej niewinności z silnie wyrażonym, łobuzerskim brakiem okrzesania. Pewny siebie, o czym świadczy wiecznie wyprostowana sylwetka, daleka od uniżenia.
Jeszcze do niedawna wieczny, modowy intrygant, który nie chciał, a raczej nie potrafił trzymać się aktualnie panujących trendów. Skromność ubioru była u niego największym świadectwem samowolnego braku obycia, dalekiego w tendencji kreacji do bogactwa i przepychu. Wygodna, jednolita koszula o prostym kroju, którą często nosił narzuconą na białą bokserkę osobom postronnym zdawała się być modowym samobójstwem. Przeważnie ubrany w ołowianej tonacji stawiał na prostotę oraz brak wymuszonej ekstrawagancji. Koszule i jasne podkoszulki tworzyły jego stały zestaw ubioru. Do tego na wpół luźne spodnie z ciemnego, jeansowego materiału wpuszczone w wysokie buty i srebrny, średniej grubości łańcuch, zaczepiony o szlufki, dopełniające wizerunek dżentelmena bez gustu. Niekiedy można było zauważyć u niego również skórzany pas, rzadko kiedy natomiast widziało się go w jakimkolwiek nakryciu głowy. Gdy pogoda nie sprzyjała, a zdrowie się domagało, narzucał na siebie coś cieplejszego, zwykle skórzaną, czarną kurtkę. Odkąd zgłosił się na ochotnika do Głodowych Igrzysk, zdaje się na gust stylisty, samemu pozostawiając sobie jedynie licznie nagromadzone na lewym nadgarstku rzemyki, będące jego znakiem rozpoznawczym, podobnie jak czarna rękawiczka bez palców na prawej dłoni.

BIOGRAFIA
___________________________________________

Chcesz prawdy? Ludzie przez większość życia gonią za białym, zapisanym w świadomości zbiorowej, króliczkiem - tak zwanym sukcesem, osiąganym rzadko i niejednokrotnie z czystego przypadku - który wydaje się im jedynym sposobem na osiągnięcie szczęścia. Widzą jego cień, czasem kawałek puchatej nóżki. Są pewni tego, że za chwilę go złapią i... nie łapią go wcale. Właśnie tak. Ta słodka złośliwość losu to ich jedyna rzeczywistość. Biegną za nim, by gdzieś przy końcu zdać sobie sprawę z tego, że mimo podstawowego założenia nigdy nie przyjdzie im wytargać go za długie, zaróżowione uszyska. Tak działa prawo grupy. Jeden na setkę osiąga szczęście. Jeden z tej setki, prowadzony przez świadomość zwycięstwa, zapomina o jego sensie. Ważne jest jednak to by nie pędzić za tym, co wspólne, czy wysyłane z modelu świadomości zbiorowej. Istotne jest budzenie świadomości indywidualnej. Bez tego można zapomnieć o pułapie szczęścia. Mylenie wyobrażenia zbiorowego ze strefą emocjonalną to błąd, o którym zapomina się nie łatwo i w nie krótkim czasie. Oddzielenie świata zewnętrznego od pola wewnętrznych przeżyć to jeszcze nie syndrom pełnego egoizmu, a jedynie zalążek nowego, lepszego światopoglądu. Własnego.
Dystans, umyślnie trzymany do ludzi nieświadomych własnych możliwości, choć graniczący z chłodem emocjonalnym, nie ma w sobie nic, co mogłoby uczynić z człowieka kogoś gorszego, jedynie mniej przewidywalnego. Ten niby szary obywatel-racjonalista, trzymający swoje racje blisko siebie, przedstawia sobą typ osoby niezłamanej żadnymi zasadami. Nie przejmuje się niesprawiedliwością bytu, frustrującym prawem, rządzącym światem lub, co gorsza, wymaganiami stawianymi przez społeczeństwo, w które wdrążył się niejeden śmiertelnik, nieświadom roli jaką przyszło mu odegrać - cudownego syna, fantastycznego pracownika danego Dystryktu, idealnego partnera na lata trwałego związku. Beznadziejnego protektora ludzkiej (nie)uczciwości.
Indywidualista (w przeciwieństwie do pozostałych) wie, kim jest. Jest sobą. I to mu wystarcza. Nie chce być nikim więcej. Nie pragnie sławy, rozgłosu. Nie interesuje się modą, trendami. Nie wdrąża się w świat pełen przekupstwa i fałszu. Albo przeciwnie... robi to nad wyraz często, z fachowym obejściem zajmując miejsce na piedestale, stojąc poza szeregiem. Wysoko ponad innymi. Pełniąc rolę mistrzowskiego kompozytora kłamstw, tworzącego melodię na tyle rozbudowaną, by skrajne chamstwo i zakłamanie móc podciągnąć pod zwykły geniusz. Taki jest Desmond. Nie daje się wciągnąć w skomplikowane mechanizmy społeczne przy których zatraca się siebie. Nie przypomina w niczym pociąganej ze wszystkich stron za sznurki marionetki, prędzej sam odgrywa rolę wprawnego lalkarza, czym nigdy się nie chełpi. Trzeba bowiem wspomnieć, że kiedy już to robi, zwykle jest to proces długotrwały, jeśli nie po prostu stały. Pochwała siebie byłaby równoznaczna z końcem gry, a on za wszelką cenę dąży do tego, by ta ciągnęła się w nieskończoność. Co zapewnia mu trwały sukces? Ludzie, którzy pozostają przy nim najczęściej ze względu na jego wrodzony urok osobisty, zdecydowanie i charyzmę wychodzącą poza normę. Całe to zjawisko przyciągania do siebie towarzystwa przeczy jego naturze samotnika, aczkolwiek nie wyklucza jej całkowicie - chodzi wśród nich, choć nie jest jednym z nich - tak najłatwiej wytłumaczyć osobliwość tejże relacji.
Pomimo, że trudno w to uwierzyć Miles ma w sobie sporą dawkę wyrozumiałości, choć przyćmioną przez pewność siebie, typową dla siebie specyfikę działań oraz świeżość czasem niezrozumianych przez ogół społeczeństwa idei, będących podstawą jego niezachwianego światopoglądu. Ciągłe intuicyjne podkreślanie własnej indywidualności sprzyja budzeniu zainteresowania wśród płci pięknej, acz, również ku ich rozczarowaniu, Desmond chowa się we własnej skorupie przekonań, z której to wynika, że tylko on, nie kto inny, jest w stanie decydować o tym, jak, kiedy i z kim będzie spędzał czas. Miłość i zauroczenia, jako wartość przodująca u niektórych, u niego plasują się ledwie na podpince listy, bo to głównie same romanse wybijają się u niego ponad wszystko inne. Zdaje się, że chłopak ten nie jest zdolny do przywiązania, o czym świadczy jego stosunek do rodziny. Nagła przeprowadzka na przeciwległą stronę Dystryktu, całkowite poświęcenie się treningom i brutalne zerwanie kontaktu z bliskimi to dostateczny dowód na to, że relacja partnerska w jego przypadku pozostaje pojęciem absurdalnym.
Jaki z tego morał? Większa część jego życia, ta zdatna do opisania, bo trzymająca się w normach moralnych, mieści się u niego ledwie w pierwszych siedmiu latach dzieciństwa i dorastania. Wyłącznie wtedy trzymał się kodeksu savoir vivre. Przez kolejne lata skupiał się na ciężkiej harówce i przygotowaniach do Igrzysk, gubiąc nie drogę przed sobą, jak można by przypuszczać, a wszystko to, co wpajano mu od małego, a co on perfidnie wykorzystał dla siebie. Mowa tu o konwenansach towarzyskich, które aktualnie stały się u niego podstawą manipulacji niewerbalnej. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło... widząc pożytek ze swoich zdolności przywódczych i perswazyjnych szybko odnalazł się w towarzystwie innych kandydatów na Trybutów. Jego ognisty temperament nie przeszedł próby czasu, gdy w pewnym momencie wywołał poważną bójkę między nim, a jednym z nowych, ale mimo wszystko sam ze swobodą i bez zbędnego stresu zakończył pierwszy etap szkoleń. Warto też wspomnieć o tym, że w dniu ukończenia siedemnastu lat zgłosił się na ochotnika do Głodowych Igrzysk Śmierci, czerpiąc z tego niejaką satysfakcję.

ZDOLNOŚCI
___________________________________________

Zabawne, jak wiele rzeczy może wzniecić u kobiety pożądanie. Nawet jeśli nie zawsze się starasz, wystarczy ujmujący wygląd i błyskotliwe odpowiedzi. Nie muszą to być słodkie słówka (choć niejednokrotnie to właśnie komplementowanie pomaga najbardziej), należy jedynie dostatecznie dobrze dać jej do zrozumienia jak bardzo perwersyjny jesteś. Nie zboczony, a po prostu inny - wyjątkowy. Bezpośredni i niegrzeczny, niepokorny tylko troszeczkę. Kobiety kochają wyzwania. Nawet jeżeli przedstawiasz sobą typ totalnego dupka, ona liczy, że przy niej się zmienisz. Daj jej szansę choć przez chwilę pomyśleć, że tak rzeczywiście jest. Będzie szczęśliwa, przynajmniej na wstępie, póki nie dowie się całej, brzydkiej prawdy o tobie. Ale nawet wtedy nie można winić mężczyzny za brak rozwagi i przywiązania. Ponoć na tym to polega… miłość powinna przezwyciężyć wszystko, czyż nie? Jednostronne uczucie już nie. O tym zapomina każda.
Nic dziwnego, że niektóre dziewczęta nie potrafią rozróżnić sztuczki od rzeczywistości skoro tak bardzo starają się wierzyć w to, że są tą jedyną, nawet jeśli nigdy im tego nie powiedziałeś. Nadzieja zwykle idzie w parze z naiwnością - o tym po prostu musisz pamiętać. Szczególnie gdy chcesz mieć obok siebie młodego, niepokornego chłopca, który zauroczył cię swoją charyzmą już na samym wstępie wspólnej znajomości. Takiemu najłatwiej zerwać się ze smyczy.
Dobry seks nie sprawi, że będzie cię bardziej lubił - jedynie mniej szanował, o ile dałaś mu za szybko i za łatwo. Będzie przyjemnie, oczywiście. Przekonasz się ile żaru może wzbudzić w tobie jedna osoba, będziesz wyczekiwać kolejnego razu i... na tym się skończy. Potem następuje już tylko gwałtowny powrót do rzeczywistości. Zauroczona w jego dzikiej, podniecającej grze, stoczysz się gdzieś poniżej granicy prawdziwego smaku. Upadek zaboli. Możesz mi wierzyć.
Szczególnie, że czujność, którą na pewno stracisz, zawierzając jego słowom, często daje większe pole do popisu dla zdolności przez niego wyuczonych - sprawnego ruchu ostrza, szybkich manewrów przy fizycznym starciu, zręczności wychodzącej ponad skalę. Bez obaw, nie ty jedna dałaś się omamić. No ale... w końcu to tylko gra, prawda?
Wesołych, Głodowych Igrzysk, mała!

Najtrudniej jest zdać sobie sprawę z tego, że dupek, którego spotkałaś to tylko dupek. I nikt tego nie zmieni. Nawet ty.

CIEKAWOSTKI
___________________________________________

Stosunek do rodziny*:
» Isaac Miles; brat (14 l.) - „Stoisz tu i wiesz, że stan, w jakim Cię zastał, nic nie zmienia. Nie zmienia dla Ciebie. On, dręczony myślami, kolebie się na granicy niezdecydowania i zwykłego miłosierdzia, rozrywany niechybnie między silnymi emocjami, a zdrowym rozsądkiem. Brat brany na wzór, czy dewastator duszy? Ty znasz odpowiedź. On wierzga na duchu szukając wiadomej, w bezmyślnym ruchu wyrażając bezsilność. Przywiązanie, miłość, zdumienie, czasem i zafascynowanie Tobą - wszystko to utraciłeś zawczasu, a mimo to trwasz w samo-destruktywnym świecie idei, odrzucając Go w kąt jak zużytą zabawkę. Bo w rzeczywistości tak właśnie Go traktowałeś. Jak dobre ćwiczenie manipulacyjne przed uzyskaniem przepustki do ogrodu kłamstw.”

» Drew Miles; ojciec (39 l.) - „On Twoją ostoją, winnicą bezpieczeństwa i źródłem nauk, Ty mu winoroślą, rozrosłą na metry, budzącą zachwyt w trakcie zaskakująco płynnego pięcia się wzwyż - stały schemat. Tymczasem w szarym świetle dnia, na ciemnym gruncie pożądanej przez Ciebie niezależności, winorośl, dotychczas nasycona sokiem niewinności i młodzieńczej infantylności, obumiera, dając początek konkurencyjnemu nasieniu zła. Przysłowiowej, czarnej owcy, gotowej wybić się brutalnie ze stada, byle tylko przebić się przez stałą, niezmienną - rodzinną hierarchię. I skoro jedyna droga wiedzie przez rozczarowanie, właśnie to robisz, bezustannie nadużywasz imienia rodowego, tłumisz ducha wychowania już w zarodku, z idealnego potomka przechodząc lekko w syna marnotrawnego.”

» Mia Miles-Wood; matka (37 l.) - „Bogu winna matka dobrodziejka, naiwna i dziecinnie ufna. Jak szczeniak, wpuszczony w miejską dżunglę pełną zamętu, gubi ją wierność względem pana. Nijak potrafi odnaleźć przykrą prawdę, owijając ją jedwabną wstęgą wiary, także wyrozumiałości względem potomnych i bliskich. A Ty wykorzystujesz to nad wyraz często. I nie brak Ci wyrafinowania. Sumienie odzywa się rzadko, a jeśli czasem to tylko echem, bo nieodległe dźwięki są Ci znacznie bliższe. Zagłuszają nikły pogłos empatii, dając miejsce egoistycznym pobudkom, stawianym przez Ciebie na postumencie. Stoją one dalece za niedocenioną miłością matczyną. Wątłą w obliczu nowych zachcianek, również doznań, których pożądasz, zrywając ostatnią, szczerą, bezgraniczną więź zaufania i przywiązania.”

* fragmenty przemyśleń z dziennika Desmonda Milesa


WZÓR KARTY STWORZONY PRZEZ [You must be registered and logged in to see this link.]. WIĘCEJ KODÓW NA [You must be registered and logged in to see this link.].




Ostatnio zmieniony przez Desmond dnia Pią Maj 18, 2012 8:08 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Aithinne

Aithinne


Female Liczba postów : 74
Join date : 16/04/2012

Desmond Miles Empty
PisanieTemat: Re: Desmond Miles   Desmond Miles EmptyPią Maj 18, 2012 1:41 pm

Akcept.
Powrót do góry Go down
 
Desmond Miles
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Assassini da Firenze :: postaci :: 
rekrutacja
 :: Mężczyźni
-
Skocz do: