| | |
Hope Hawthorne ____________________
IMIE I NAZWISKO 18 ____________________
WIEK VI ____________________
DYSTRYKT trybut ____________________
FUNKCJA wylosowany ____________________
STATUS
|
MOTTO
___________________________________________
"I really fucked it up, didn't I, my dear?"
BIOGRAFIA
___________________________________________
Hope. Nadzieja. Dlaczego tak? Dlatego, że była długo wyczekiwanym dzieckiem państwa Hawthorne. Są trzeźwo myślącymi ludzi i za nic nie chcieli zakładać rodziny, gdy mieli problem z zaspokojeniem najpotrzebniejszych potrzeb tylko ich dwójki. Jednak Pan Hawthorne jest inżynierem, bardzo dobrym inżynierem i w końcu awansował. Nie znaczy to oczywiście, że nagle zaczęli pławić się w luksusie. Bądźmy szczerzy nikt poza Kapitolem nie ma na to szans. Mogli się jednak przestać martwić o to co włożyć do garnka następnego dnia. Wtedy na świat przyszła Hope. No kolejne dzieci musieli czekać kolejne 4 lata kiedy na świat przyszedł młodszy brat Hope i kolejne dwa gdy urodziła się jej siostra. Tak więc Hope od najmłodszych lat opiekowała się rodzeństwem, a przynajmniej starała się. Była dobrą córką i chciała pomóc matce, która nie dosyć że zajmowała się rodziną to jeszcze pracowała w szpitalu. Swoją drogą dziewczyna często po szkole chodziła tam by pomagać. Lubi to i swoją przyszłość właśnie wiązała z medycyną. Od dnia swoich 12 urodzin, każdego roku w dniu Dożynek umierała z nerwów. Była bystrym dzieckiem, na dodatek rodzice nigdy nie ukrywali przed nią prawdy o tym jak wyglądają Igrzyska. Nie chciała zostać wylosowana, nie chciała iść na pewną śmierć. Może i była zwinna, znała się na ziołach leczniczych, a nawet potrafiła się posługiwać jako tako bronią, radziła sobie w lesie i tak dalej ale co by jej to wszystko dało? Nic. Była święcie przekonana, że prędzej czy później by zginęła. Najchętniej poddałaby się od razu przy Rogu Obfitości. Jednak nie musiała tego wykorzystywać. Mijały kolejne lata, a jej się udawało. Przeżywała jednak niesamowicie gdy na Arenę trafiali jej znajomi, czy nawet przyjaciele. Nie chciała na to patrzeć, razem z miłością swojego życia uciekała wtedy do lasu i starała się nie myśleć o tym co się tam dzieje. Bo właśnie przejdźmy do Niego. Oliver był od niej straszy o rok, a znali się praktycznie od dziecka. Rozumieli się bez słów, znali się z tej dobrej strony i gorszej również. Wiedzieli o sobie wszystko. Wiedzieli też, że to nie jest zwykła przyjaźń a zdecydowanie coś więcej. Oboje nie mieli lekko w życiu. Musieli pomagać ciężko pracującym rodzicom i opiekować się młodszym rodzeństwem. Z tym, że sytuacja materialna Hope była dużo lepsza niż chłopaka. Starali się jednak sobie oboje pomagać. Nikt nigdy nie wątpił, że to miłość. Zwykłych przyjaciół nie wiąże aż taka silna relacja. Gdy dziewczyna miała 16 lat Oliver się oświadczył. Chociaż de facto w ich życiu nie wiele się wtedy zmieniło. Nie mieli zamiaru zakładać rodziny przed skończeniem szkoły. Teraz jednak mieli jednak jeszcze większą świadomość tego, że należą do siebie. W trudnych warunkach VI dystryktu, generalnie w czasach w których przyszło im żyć taka świadomość jest ogromnym pocieszeniem. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że byli szczęśliwi. Nie trwało to jednak długo. W zeszłym roku Oliver został wylosowany na Trybuta. Hope wpadła w histerię, nie była nawet w stanie się z nim pożegnać czego będzie żałować do końca życia. Za nic nie chciała oglądać tamtych Igrzysk ale każdy doskonale wie, że nie jest to łatwe. Oliver radził sobie całkiem nieźle... znalazł się nawet w najlepszej czwórce. W Hope zaczęła się rodzić nadzieja, że może jednak mu się uda, że wróci. Nic jednak z tego. Zginął z ręki jednego z Zawodowców, transmisję tę pokazywali w szkole. Ale kogo by to interesowało w tym momencie. Uciekła. Najzwyczajniej w świecie, po kilku sekundach osłupienia wybiegła z sali, z budynku i z miasteczka. Wylądowała w lesie ale dalej się nie zatrzymywała. Biegła i biegła, nie zważając na konsekwencje jakie może ponieść po powrocie. Trzeba przyznać, że dziewczyna kondycje ma całkiem niezłą więc dotarła praktycznie do granicy Dystryktu. I tam wpadła na Strażników Pokoju, którzy prawdopodobnie tej granicy pilnowali. Miała po prostu pecha. Została złapana i zaprowadzona do miasteczka, a tam ukarana. Została skazana na publiczną chłostę. Do dnia dzisiejszego ma blizny na plecach. Tamten dzień pamięta jak przez mgłę... zakrwawiona twarz ukochanego, ogromny ból i luka w pamięci na kilka kolejnych dni. Była w totalnej rozsypce przez jakiś miesiąc. Później jednak wzięła się w garść, w końcu potrzebowała ją i jej rodzina i rodzina Olivera. Postanowiła im pomagać jak tylko się da, łącznie z tym że oddawała im część domowych zapasów. O dziwo jej rodzice nic na to nie mówi, wiedzieli że to jej pomoże poczuć się lepiej. I tak mijały sobie czas. Chodziła do szkoły, pomagała rodzicom - w domu, w szpitalu, a ojciec nauczył ją nawet kilku technicznych sztuczek. Zbliżały się kolejne Dożynki, a ona czuła, że nie przeżyje starty kolejnej bliskiej osoby. To miał być pierwszy rok jej młodszej siostry, tak samo siostry Olivera. Gdyby któraś z dziewczynek została wylosowana chyba sama zgłosiłaby się na ochotnika. Chociaż uważa, że jest to szczytem głupoty i idiotyzmu - robienie z siebie ofiary losu. Nie podejrzewała jednak, że trafi właśnie na nią... nie spodziewała się. Kiedy stała w gronie znajomych, a przedstawiciel Kapitolu losował zawodniczkę powtarzała w myślach "tylko nie dziewczynki, tylko nie dziewczynki, błagam". Nawet nie usłyszała "Hope Hawthorne", dopiero gdy zapadła totalna cisza i skupił się na niej wzrok wszystkich mieszkańców VI dystryktu zrozumiała. Pobladła i czuła, że robi jej się słabo. Nie chciała umierać. Wyszła na środek, później miała się pożegnać z najbliższymi. Było mnóstwo łez i mnóstwo obietnic, że da z siebie wszystko i ma wygrać. Bardzo by chciała ale z drugiej strony nie wierzy w swoje szanse.
Po głowie ciągle tłuką jej się te cholerne słowa..
"Wesołych Głodowych Igrzysk!"
... jak może być wesołe posyłanie dzieci na pewną śmierć. Szczerze nienawidzi Kapitolu.
WYGLĄD
___________________________________________
Przyciąga spojrzenia... tego nie można jej odmówić. W tłumie chucherkowatych blondynek na pewno zwrócisz na nią uwagę. Jednocześnie nie jest typową pięknością... Chociaż to wszystko kwestia gustu. W każdym razie ma 169 centymetrów wzrostu. Nie jest to ani dużo ani mało, chociaż sama uważa swój wzrost za wręcz idealny. Nie jest koścista, oj nie. Ma zarówno na czym usiąść jak i czym oddychać. Kobiece kształty ktoś by powiedział... ona woli bezpośrednie "wielki tyłek". Jednocześnie nie jest gruba, wręcz przeciwnie. Ma zgrabne, wysportowane ciało, którym jednak niechętnie się chwali. Jej olbrzymim atutem są nogi, które sięgają prawie do nieba. Jednak zamiast eksponować je w sukienkach, ukrywa je w spodniach, bo tak jest jej najwygodniej. Jest ciemna. Oczywiście chodzi o urodę, w żadnym wypadku o intelekt. Ciemna karnacja, czarne włosy sięgające za ramiona. Po swoich latynoskich przodkach odziedziczyła grube, mocne i jednocześnie dość trudne do okiełznania włosy. Najczęściej nosi je związane w kucyk lub gruby warkocz. Jeśli chodzi o jej twarz to bądźmy szczerzy jest dość... pucołowata. Jeśli chcemy być bardziej "poprawni" to użyjemy określenia okrągła. Los obdarzył ją bezproblemową cerą, pełnymi ustami i całkiem zgrabnym nosem - szczęściara. Tylko te nieszczęsne policzki... cóż by ona dała za ładnie podkreślone kości policzkowe i trochę wyższe czoło. Ale to nic. Przecież i tak największą uwagę przykuwają oczy. Ogromne, praktycznie czarne i jeszcze otoczone firanką rzęs. Nie przejmuje się takimi drobnostkami jak makijaż... phi. Moda też nie jest jej konikiem. Musi być jej wygodnie, a nie ładnie. Spodnie, zwykłe topy i wygodne buty. Jest ogromną fanką koszul, zwłaszcza tych należących do jej chłopaka. Zawsze stara się zakryć blizny po batach na plecach.
Podsumowując... może się podobać, nie musi. Kwestia gustu, a ona i tak ma gdzieś zdanie innych o swojej osobie.
OSOBOWOŚĆ
___________________________________________
Hope... o dziwo wcale nie jest trudna w obsłudze. Ty jesteś dla niej miły to ona jest dla ciebie. Proste jak drut. Ale czy zda to egzamin na Igrzyskach? Szczerze wątpię... a najgorsze, że ona sobie zdaje sobie z tego sprawę.
Jest dobrą, miłą i sympatyczną dziewczyną. Nie miała powodu by być inna... przecież wiadomo, że to otoczenie kształtuje charakter. Nie jest rozpieszczoną pannicą z dobrego domu, wie co to ciężka praca i zawsze starała się wykonywać perfekcyjne powierzone jej zadania. Jest ambitna. Gdy postawi sobie jakiś cel to stanie na głowie by go osiągnąć. Chociaż obawia się, że w drodze do tego celu raczej nie będzie w stanie nikogo zabić. No bo jak można z zimną krwią zabić dwunastoletnie dziecko? Przecież to barbarzyństwo... Wiadomo "zabij albo sam zgiń" i możliwe, że na Arenie ukaże się jej brzydkie i mroczne "ja". Ale sama chyba nie chce go poznawać. Jest miękka i bardzo łatwo przywiązuje się do ludzi. Dlatego tak złamała się po śmierci Olivera. Od tamtego czasu stara się zachowywać większy dystans. Ostatnio zaczęła nawet sprawiać wrażenie chłodnej i niedostępnej. Ale to tylko pozory bo nadal podświadomie lgnie do ludzi, potrzebuje ich do prawidłowego funkcjonowania. Zawsze była pogodnym dziewczęciem, wręcz zarażającym dobrą energią. Sympatyczna, zawsze chętna do pomocy. Może nawet odrobinę w tym naiwna. Od roku uśmiecha się dużo mniej, chociaż już powoli zaczęła wracać do normalności... znów częściej uśmiech gościł na jej twarzy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Dożynki znowu ją złamały... chociaż nie daje tego po sobie poznać. Dusi wszystkie emocje w środku - zwłaszcza te negatywne jak choćby nienawiść do Kapitolu i władzy. Aktualnie jest cholernie przerażona. Nie chce umierać.
ZDOLNOŚCI
___________________________________________
Jest dość zwinna, szybka i potrafi się przemieszczać praktycznie bezgłośnie. Do tego jest dość wytrzymała fizycznie. Potrafi się posługiwać bronią, w sensie nożem ale nigdy nie sądziła że będzie musiała jej używać w walce wręcz. Najbardziej zna się na roślinkach, ziołach i owocach - w końcu jest to dość przydatna umiejętność dla kogoś kto chciał zostać medykiem. Jeśli areną będzie las to powinna sobie w miarę dać radę.
CIEKAWOSTKI
___________________________________________
- panicznie boi się pająków
- zaręczyła się w wieku 16 lat, niestety jej ukochany zginął w ostatnich Igrzyskach
- szczerze nienawidzi Igrzysk, Organizatorów i całego Kapitolu
- została raz poddana publicznej chłoście. Do dnia dzisiejszego ma blizny na plecach.
- uważa, że nie ma najmniejszych szans na wygranie jednak nie daje tego po sobie poznać
- lekceważona przez większość Trybutów może ich jeszcze zaskoczyć.