| | |
Naerys Nightshade ____________________
IMIE I NAZWISKO 17 ____________________
WIEK V ____________________
DYSTRYKT Trybut ____________________
FUNKCJA Ochotniczka ____________________
STATUS
|
MOTTO
___________________________________________
Nawet najjaśniejsza z gwiazd nie jest widoczna za dnia, przyćmiona blaskiem słońca. To ciemność sprawia, że zaczyna lśnić jaśniej od innych, ukazując swą prawdziwą wartość.
BIOGRAFIA
___________________________________________
Nie jest to jedna z tych historii, które opowiada się przy piwie, chcąc do głębi wzruszyć słuchacza, żebrząc chociażby tą symboliczną łezkę zbawiennego i jakże modnego politowania. Nie... Opowieści takie jak ta nigdy nie wychodzą z mroku ciemnych, podejrzanych uliczek, gdzie pozostają na zawsze, zapomniane i wzgardzone, odstraszając przypadkowych przechodniów, nie chcących mieć nic wspólnego z ludźmi „tego pokroju” i ich brudnymi sprawami. Właśnie tę jakże barwna i różnoraką grupę społeczeństwa reprezentowała jej matka, pospolita ćpunka, która potrafiła poświęcić wszystko, by tylko zdobyć kolejną działkę cudownego proszku. Trudno się więc dziwić, że w pierwszą ciążę zaszła mając tylko czternaście lat. Sama nie wie dokładnie z kim. W takich samych okolicznościach cztery lata później powiła Naerys, lecz dziewczynce nigdy nie dane było poznać nawet jej imienia, gdyż wkrótce kobieta została wylosowana na trybuta i zginęła na arenie, a maleństwem i jego niewiele starszym bratem Tristane’em zajął się dom komunalny w Piątce. A to była ta najlepsza część jej życiorysu. Po sześciu latach ośrodek zlikwidowano i oboje wylądowali na ulicy. Mieszkali więc na strychach, w starych piwnicach i ruinach, żywiąc się odpadkami oraz tym, co chłopcu udało się zdobyć tego wieczora. Wkrótce jednak i to przestało im wystarczać. Szczególnie, że Tristane swoje potrzeby stawiał na pierwszym miejscu, odsuwając siostrę, która stałą się dla niego zbędnym ciężarem, o czym przypominał jej dość często, podpierając swoje argumenty pięściami i kopniakami. Przymierając z głodu i zimna, mała szybko musiała nauczyć się kraść, by choć po części uniezależnić się od brata, na którego byłą skazana, lecz cóż miała zrobić? Był jej jedyną rodziną. Namiastką ostoi, o której opowiadają w wierszach.
Dni zdawały się płynąć jednakowo. Zjeść. Zasnąć. Przeżyć. I tak w koło, aż do dnia jej dwunastych urodzin, kiedy to z tej chudej, kościstej, wiecznie odrapanej i obdartej istotki zaczęły wyłaniać się pierwsze zalążki kobiecości. Nie uszło to oczywiście uwadze Tristane’a. Postanowił on wykorzystać jej kwitnące wdzięki, by zdobyć choć garść pieniędzy, brakujących mu na alkohol i narkotyki, od których wkrótce się uzależnił. Wspomnienie tamtych nocy wciąż powraca do niej w snach, budząc ją duszącym krzykiem i tak zapewne pozostanie, aż do dnia jej śmierci. Wielokrotnie próbowała się zabić, lecz zawsze wahała się przed decydującym ruchem, mającym zakończyć jej katorgę, której zwieńczeniem stało się brutalne pobicie przez jednego z klientów, jakich wynajdywał jej brat. To wydarzenie zdawało się obudzić ją z letargu bezczynności, w który popadła. Bliskość śmierci zbawiennie wpłynęła na jej zapał życia i odnalazła siłę, jakiej nigdy by się po sobie nie spodziewała. Gdy tylko była w stanie wstać z posłania służącego jej za łóżko, udała się do najbliższego lasu i zerwała bukiet drobniutkich, fioletowych kwiatków, które następnie porwała na malutkie kawałeczki i wsypała do butelki Tristane’a. Chłopak, wracając naćpany do domu, nawet nie zauważył zmiany. Kilka minut później leżał już martwy na ziemi, a diagnoza wskazywała jasno: zatrucie pokrzykiem. Nikt jednak nie zajął się sprawą, jak to zwykle bywa z ludźmi marginesu społecznego, do którego należał.
A ona nareszcie stała się wolna. Niestety, nie na długo. Pieniądze, które jeszcze niedawno zarabiała sobą dla brata, starczały na marne ochłapy jedzenia pozwalając im przeżyć, lecz teraz, kiedy ich zabrakło, zaczęła przymierać głodem. I prawdopodobnie jak wiele innych przed nią, Strażnicy Pokoju znaleźli by ją martwą w rynsztoku, gdyby nie zainteresował się nią pewien przystojnie ubrany, starszy dżentelmen. Wtedy po raz pierwszy w swoim życiu dostała wybór:
„Pójdź ze mną, wygraj dla mnie Igrzyska, a będziesz żyć dostatnie. Jeśli nie – zginiesz tu, na ulicy, lub wrócisz do prostytucji”.
Jej decyzja była oczywista.
Przez następne pięć lat mężczyzna finansował jej treningi i drogi sprzęt, nie dając chwili wytchnienia w ćwiczeniu wszystkiego, co mogłoby stać się przydatne na arenie. Co dzień wykańczała się fizycznie i psychicznie do granic możliwości, lecz nie ustawała, póki nie stała się niezwyciężona, zmieniając się w fachową maszynę do zabijania. Nie wiedziała, jaki jest tego cel, ani po co temu człowiekowi zwycięstwo. Nie musiała tego wiedzieć. Dostała jedzenie, dach nad głowa i obietnicę pewnej przyszłości po rozgrywkach, czegóż mogłaby chcieć więcej?
W dzień przed dożynkami, kiedy to miała zgłosić się na ochotnika, elegancki dżentelmen dał jej jeszcze jeden prezent – nowe nazwisko, które stało się zamknięciem mrocznej karty jej historii i początkiem czegoś nowego.
„Zastanów się dobrze. Musi to być coś, co będzie oddawało twoją osobę. Stanie się symbolem decyzji, które odmieniły twoje życie„.
Nie myślała długo.
„Nightshade” odpowiedziała pewnie „ Czyli Pokrzyk”.
WYGLĄD
___________________________________________
W jej rodzinnym dystrykcie mało kto widywał ją na co dzień, a nawet jeśli, to jeszcze za czasów gdy była małym, chudym, odrapanym i wiecznie rozczochranym rudzielcem, kryjącym się po ciemnych zakamarkach wąskich uliczek w poszukiwaniu pożywienia. Wyglądała wtedy bardziej jak głodne, dzikie zwierzątko niż istota ludzka, więc jakież było zdziwienie mieszkańców piątki, kiedy to na ochotnika zgłosiła się nieznajoma, młoda kobieta, w której nikt nie rozpoznał sieroty, od czasu do czasu żebrzącej u nich kilka groszy na utrzymanie. O nie... Teraz, kiedy wreszcie była w stanie porządnie się najeść, umyć i odpowiednio o siebie zadbać, nabrała odpowiednich krągłości, na których można zawiesić oko. Także jej włosy, niegdyś słabe, brudne i cienkie, w nienaturalnym wręcz odcieniu świeżej marchewki - pociemniały, nabrały siły i blasku, przeistaczając się w opadające na ramiona, kasztanowe loki. Można by rzec, że tak oto z poczwarki narodził się motyl. Jedyną rzeczą, jaka pozostała niezmienna, są jej oczy. Wielkie i magnetyczne, o barwie lodowatej szarości, których okolone ciemnymi rzęsami kąciki delikatnie unoszą się ku górze, nadając dziewczynie pewnego rodzaju koci wygląd. One jako pierwsze przyciągają uwagę patrzącego, który może w nich utonąć, przejęty wypisaną w nich historią, jakiej nigdy nie wypowiedzą jej delikatnie wykrojone, malinowe usta, na których nierzadko tańczy kpiący, ironiczny uśmieszek, pełen wyższości nad rozmówcą. Wraz ze zgrabnym, niedużym noskiem ozdabia on subtelne rysy twarzy o mlecznej karnacji. Tak, Naerys jest piękna, co swego czasu stało się jej największym przekleństwem. Dlatego też w wieku dwunastu lat przejechała tępym nożem po jasnym policzku, by choć trochę umniejszyć swoją wartość jako potencjalnego towaru. Bezskutecznie. Jedyną zmianą, jaka zaszła po tym wydarzeniu, stała się blada blizna, ciągnąca się po zewnętrznej stronie twarzy od skroni do podbródka. Nie jest to jednak ostatnia taka pamiątka. Całe jej ciało pokryte jest cienką siateczką podobnych, szpecących znamion, pochodzących spod pięści brutalnego brata, rozbitej butelki, czy zgaszonego na jej ramieniu papierosa. Później doszły kolejne, zdobyte podczas wycieńczającego treningu na Zawodowca, nie pozostawiając na niej choć skrawka zdrowej skóry. Skazy te nadrabia jednak kształtną, wysoką i smukłą sylwetką, wyrażającą pewność siebie i gotowość do ataku w każdej przybranej pozie. Wszystkie jej ruchy przypominają skradanie polującego drapieżnika. Cichego i pełnego niezwykłej gracji, który idąc, nie pozostawia po sobie śladu choćby w postaci wzburzonego powietrza. Wrażenie to dopełnia widoczna w jej oczach siła i zimna dominacja, oraz nierówna linia ramion, gdzie prawy bark jest troszeczkę wyższy od lewego. Nie przeszkadza jej to jednak w zadawaniu śmierci tam, gdzie jest to konieczne.
OSOBOWOŚĆ
___________________________________________
Charakter Naerys najłatwiej przyrównać do maleńkiej perełki zagubionej w śniegu, która powoli tocząc się ze wzgórza, z każdym kolejnym metrem pokrywa się coraz grubszą warstwą mroźnego, białego puchu. Przytłoczona latami bólu, strachu i odrzucenia stworzyła wokół siebie lodowy pancerz, który miał uchronić ją przed samozniszczeniem. A przynajmniej taki był jego początkowy cel, gdyż później na jego podstawie zaczęła budować swoją osobowość, stając się ideałem Zawodowca. Nieczułym, zimnym, bezlitosnym i wyniosłym. Jednak jej dominującą cechą jest niezwykły upór i wytrwałość we wszystkim co robi. Gdy raz obierze sobie cel, jak choćby zwycięstwo w Igrzyskach, będzie dążyć do niego nieprzerwanie i po trupach, aż dopnie swego lub zginie. Innej opcji nie ma. Tak samo w grę nie wchodzi kapitulacja, nie tylko z powodu dominującego poczucia wyższości, lecz także chorobliwego lęku przed bezradnością, którego nabyła będąc wykorzystywaną przez brata. Woli walczyć do końca i umrzeć z bronią w ręku, niż poddać się przeciwnikowi.
Jako jedna z ostatnich na ziemi ceni sobie odwagę i honor, co sprawia, że danego przez nią słowa nic nie jest w stanie cofnąć, a powierzonej informacji nie wyciągną z niej najbardziej wymyślne tortury.
Indywidualistka, może grać na czyichś zasadach tylko dopóki jej pasują. Nie obchodzą jej sprawy innych, na ulicy nauczyła się troszczyć tylko i wyłącznie o siebie. Na próżno szukać w niej choćby krzty współczucia w obliczu czyjejś krzywdy. Nikt nie wyciągnął do niej ręki, gdy tak bardzo tego potrzebowała, więc dlaczego ona miałaby się nadwyrężać? Często wręcz bawią ja ludzkie problemy, a w jej śmiechu nierzadko słychać charakterystyczną nutę okrucieństwa.
Skrzywdzona w przeszłości, nie wierzy w miłość ani dobre intencje drugiego człowieka. We wszystkim doszukuje się podstępu, mierząc ludzi swoją miarą. Jest jednak młodą dziewczyną i rzadko bo rzadko, ale zdarzają się jej przebłyski życzliwszych uczuć. Potrafi jednak doskonale ukrywać wszystkie swoje emocje pod maską pewnego siebie, kpiącego uśmieszku. Nikt nie jest w stanie długo znieść jej lodowatego spojrzenia, które może zabić, obnażając duszę kawałek po kawałku.
Ironiczna i pewna siebie, nigdy nie daje się zbić z tropu. Zabijanie trybutów jest dla niej złem koniecznym i nie zawaha się, by pozbawić kogoś życia na arenie w najbardziej krwawy i widowiskowy sposób, a do tego czasu: nie zamierza spoufalać się z kimkolwiek, jak to zwykle czyni. Z resztą, sama jej osobowość odstrasza od niej społeczeństwo, więc nie ma problemu ze znajdywaniem spokoju w samotności, którą zdecydowanie preferuje. Dla przypadkowych osób, którym udało się jednak nawiązać z nią konwersację, bywa oschła i chłodna, często wręcz opryskliwa. O ile w ogóle raczy się odezwać, gdyż zazwyczaj jest bardzo oszczędna w słowach. Dużo za to rozmyśla, najczęściej na niekorzyść rozmówcy.
Pod całą tą powłoką lodu i szorstkiej wrogości, wspomniana wcześniej perełka zdaje się ginąć, lecz tylko pozornie. Niewielka iskierka, będąca nikłą pozostałością po płonącym w niej niegdyś ogniu, coraz częściej daje się jej we znaki, czując zbliżające się widmo śmierci. To w niej ukryta jest ta mała, rozczochrana dziewczynka o obdartych kolanach, tak ciepła i ciekawa świata, której nigdy nie dane było naprawdę dorosnąć. Wszystkie związane z nią uczucia, takie jak naiwna wiara w lepszy los, ufność, miłość czy radość z życia nadal tam płoną, niewidzialne dla świata, a wraz z nimi ogromny sentymentalizm, namiętność i nieskończone pokłady dzikiego ognia. Nikomu jednak nigdy nie udało się tam dotrzeć, bo i po co? Komu chciałoby się przedzierać przez tą lodowata skorupę? Poza tym sama Naerys jak tylko mogła broniła swych sekretów, znając konsekwencje ich wypłynięcia, które były dla niej równoznaczne ze śmiercią. Całkowitym oddaniem się w ręce innego człowieka. A do tego nie mogła dopuścić, o nie. Chociaż teraz, gdy jej życie i tak jest śmiertelnie zagrożone, zdaje się podświadomie wręcz szukać kogoś, na kogo mogłaby wylać swoje emocje i umrzeć spokojnie. Stara się jednak walczyć z tą dziwną potrzebą, nierzadko wykazują się przy tym agresją.
ZDOLNOŚCI
___________________________________________
Naerys była szkolona na Zawodowca, więc nawet przy wielkiej dozie skromności trudno powiedzieć, że jej największym atutem jest łapanie motyli. W kwestiach walki i przetrwania ma całkiem sporo do zaoferowania. Jej ulubioną bronią, której użycie opanowała wręcz do perfekcji, są wszelkiego rodzaju noże, w ataku i w rzucie. Do tego doskonale czuje się z szablą, mieczem oraz innymi rodzajami ostrzy i broni białej. Gorzej sprawa się ma z tężyzną fizyczną, której nigdy nie posiadała i zapewne posiadać nie będzie, jednak braki w sile mięśni nadrabia znajomością sztuk walki, dzięki którym jest w stanie wykorzystać napór przeciwnika przeciwko niemu. Nieźle zna się na roślinach, choć nie jest mistrzynią, tak samo jak i w sztuce kamuflażu, do której ma dwie lewe ręce. Jest za to szybka i zwinna, co ułatwi jej ewentualną ucieczkę i wyrównuje braki w umiejętności krycia się po krzakach. W odróżnieniu od większości zawodowców cechuje ją także spryt, podejrzliwość oraz spora inwencja, tak więc jej przeciwnicy oprócz otwartego ataku mogą spodziewać się różnorakich pułapek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jako że Dystrykt Piąty pozbawiony jest morza, lub choćby większego jeziora, nigdy nie nauczyła się porządnie pływać. Jest w stanie jedynie przez chwilę utrzymać się na powierzchni, ewentualnie w sytuacjach krytycznych dopłynąć mozolnie „pieskiem” do brzegu
CIEKAWOSTKI
___________________________________________
- Kocha muzykę. Mimo, iż sama nie potrafi ani śpiewać, ani na niczym grać.
- W nielicznych wolnych chwilach układa w myślach wiersze i opowieści, jednak nigdy nie wychodzą one na światło dzienne i ulegają zapomnieniu.
- Za dużo myśli i wspomina, każdą sytuację dokładnie analizuje i wyciąga z niej wnioski.